Ola Gulińska,
W projekcie zajmuję się opowiadaniem singerowskich historii o demonach, chasydach i głupcach z Chełma. Poza tym organizuję pobyt w Janowie Lubelskim i Kraśniku.
Ale tak naprawdę jadę na spotkanie z bożnicami, chederami i małymi domkami przy rynku. I chyba przede wszystkim ludźmi, którzy pamiętają czasy, kiedy te miejsca żyły.
W październiku zaczynam studia na Wydziale Historii Sztuki KUL. Wiem, że studiując w "prowincjonalnym" Lublinie będę miała przez cały czas "pod górkę". Nie żałuję.
 
 
BLOG

14 sierpnia

blog
 
13 sierpnia
blog
12 sierpnia
blog
11 sierpnia
blog
10 sierpnia
blog
9 sierpnia
blog
8 sierpnia
Bełżec, zdjęcie członków rady gminy w Brzozowej. Wzrok Żydów jest skierowany prosto w obiektyw. Moment przed egzekucją. Nie spojrzę im w oczy.

Tyszowce. Zerwałam kilka śliwek z drzewa, które rośnie przy drodze. Jeszcze niedojrzałe, jest za wcześnie. Przy Kościelnej dom z ładną snycerką.
7 sierpnia
"Wu iz dos gesele, wu iz di sztub? ...", "Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom?... " W tanich operetkach w pewnym momencie zaczynają śpiewać i tańczyć, włączają się kolejne osoby. W końcu bawią się zarówno bohaterowie na scenie jak i publiczność. Nie, jednak dzisiejszego wieczoru nie można porównać do operetki. Może do filmów Kusturicy albo do dziecięcego teatrzyku lalkowego - początek to rozmowa, nić porozumienia. "Wu iz dos mejdele, di wos ch'hob lib?...", "Gdzie jest ta dziewczyna, com kochał ją?..." Najpierw gitara, potem włącza się, w pierwszej chwili nieśmiało, akordeon.

Polacy, Ukraińcy, Żydzi. Pewni siebie ludzie badający wielokulturowość i tutejsi, mieszkający w domach z małymi balkonikami na piętrze. Znamy te same melodie.
6 sierpnia
W centrum Calais stoją bohaterowie, którzy zdecydowali się oddać w ręce wroga, by ratować miasto. Mają świadomość, że za chwilę Anglicy ich zabiją. Eustachy de Saint-Pierre z godnością idzie na śmierć, na twarzach niektórych maluje się zwierzęcy wprost, strach. Są rzeźbą stworzoną przez Rodina.

Wiosną czterdziestego drugiego roku zakurzoną drogą pędzono grupę Żydów z getta piaseckiego. Większość z nich nie buntowała się - chcieli umrzeć ze "swoimi". Nagle jedna z kobiet zaczęła krzyczeć i szamotać się. Niemiec, pilnujący kolumny idących do obozu zagłady, strzelił.

Piękna Ireno, nauczycielko rysunków, widziałam Cię dzisiaj na zdjęciu. To nic złego bać się śmierci. Duma, pogarda dla oprawców i "godność" nie jest ani lepsza, ani gorsza od, powodującej wręcz obłęd, chęci życia za wszelką cenę.
5 sierpnia
blog
4 sierpnia
blog
3 sierpnia
blog
2 sierpnia
blog
1 sierpnia
blog
31 lipca
blog
30 lipca
blog
29 lipca
"Bez Żydów nie będzie żydowskiego Boga.
(...)
Żydowskie marzenia i żydowska rzeczywistość zniszczone -
Umierają razem.
(...)
Kto będzie śnił o Tobie?
Kto będzie pamiętał?
(...)
Noc jest wieczna dla martwego narodu.
Żydowski Boże, niedługo nie będzie i Ciebie."

Jakow Glatsztejn, "Bez Żydów"

Nie ma Żydów w Janowie, nie ma ich fizycznie, ale nie ma też ich w pamięci. Nie wiem, czy żydowski Bóg umarł.
28 lipca
Chwilowo w Lublinie. Jakie to proste - zorganizować szabas, pójść na kirkut, spotkać się z Żydami. Nie zawsze możliwe w małym miasteczku.
27 lipca
Kilka miesięcy temu błądziłam po korytarzach miejskich instytucji w Janowie. Miałam więcej szczęścia niż Józef K.: pobyt tutaj, wbrew wszystkim, okazał się możliwy.
26 lipca
Kolejne rozmowy o żydowskich sklepikach, bożnicy, Kuczkach. Nagranie w dusznej, ciemnawej kuchni. Nagle wchodzi syn nagrywanego właśnie mężczyzny. Na oko pięćdziesięcioletni, ze zniszczoną twarzą znamionującą wieloletni alkoholizm. Przypominam sobie riepinowskich "Burłaków na Wołdze". I Bruegla. Wchodzący reaguje entuzjazmem:"No tak, Singer napisał "Szatana w Goraju", nawet jest u nas w domu, gdzie, ojciec,chyba w szafce?" Singer pisarzem, który trafił pod strzechy?
25 lipca
blog
24 lipca
Nowa miejscowość-Goraj. Znowu wzrok zaskoczonych naszym widokiem ludzi. I jeszcze spotkanie w Chełmie z innymi, którzy wyruszają badać dziedzictwo kulturowe Żydów na Lubelszczyźnie. Są świetnie przygotowani, w dłoni dzierżą spis ocalałych bożnic i kirkutów w naszym województwie. Zmierzą i zdokumentują wszystko. Pewnie będziemy się doskonale uzupełniać. Ale ja chyba wolę, wzorem Tuszyńskiej, odtwarzać historię "z pamięci innych, ze skrawków, okruchów, resztek. Ze starych fotografii, fragmentów ocalałych liter (...)" Tylko tyle.
23 lipca
Jerzy Ludwiński był jednym z najwybitniejszych krytyków w polskiej sztuce. Teoretyk słynnej Grupy Zamek, wyrocznia dla młodych malarzy. Piewca abstrakcjonizmu i autor "Epoki błękitu" - króra w sposób daleki od artystowskiego zadęcia, tłumaczy racje i wątpliwości młodych awangardowych malarzy. Zmarł kilka lat temu - nie zdążyłam go poznać. Dziś za to, siedząc na ławce w malutkim Frampolu, rozmawiałam z jego przyjacielem.
22 lipca
Nie dzieje się nic. Ogłupiałe z upału muchy nie dają spokoju. Mężczyźni siedzą z butelkami pod sklepem, ktoś na ławce przed domem. Cisza. Nagle nadchodzi wieść: "Przyjechali Żydzi!". I wszystko się zmienia - zaczyna się walka na argumenty i emocje. Ktoś jest pro, inny - contra. Trwa dyskusja nad historią Frampola. To nic, że nie wszyscy nas dobrze przyjmują. Nasz przyjazd nie stanie się katharsis dla frampolan. Warto jednak zapamiętać łamiący się głos któregoś z mieszkańców opowiadającego o tragicznym,ale charakterystycznym dla okupacji, końcu miłości Polaka i Żydówki.
21 lipca
Chłodne mieszkanie pani Mikulskiej. W radiu słychać butny głos osób domagających się prawa do osądzania ludzi, żyjących w czasach totalitaryzmu. Zawartość teczki jest najważniejszym narzędziem oceny człowieka. A miła starsza pani opowiada o ukrywaniu piątki Żydów w czasie wojny. Słuchamy o sposobach oszukiwania Niemców,o granicach wytrzymałości ludzkiej psychiki. Opowiada spokojnie, o strachu Polaków też. Świat nie jest czarno-biały.
20 lipca
Godz. 21.30.
Pamiętam "Śladami Singera" w fazie planowania: objazdowy cyrk, wożący ludzi, którzy chcą opowiadać o Singerze i być na moment Sztukmistrzem. Rozmawialiśmy dzisiaj z jednym z mieszkańców Biłgoraja. Płynęła opowieść o walkach z UPA, opuszczonych żydowskich domach, egzekucjach na kirkucie. Błaznowie rodem z "La Strady" Felliniego musieli szybko spoważnieć.
19 lipca
Nasz kramik w centrum miasta. Kable, laptopy, tablice, autobus, puszki farby, "akademik". A między tą materialnością coś trudno uchwytnego: przedwojenny Biłgoraj powoli odtwarzany z zapachów, dźwięków i gestów zapamiętanych przez ludzi.I widok trójki dzieci reagujących zachwytem na kontakt z tajemniczym językiem jidydsz.
18 lipca
wtorek, godz.23.09.

Trzeba pójść o piątej rano na kirkut. A wcześniej zobaczyć modelowy landszaft-wschodzące słońce wyłaniające się zza wzgórza.Trzeba przedrzeć się przez zieleń. Każda odnaleziona w gąszczu macewa to nowy okrzyk radości. Dotykasz inskrypcji, wykutych przez osiemnastowiecznego kamieniarza, i wyobrażasz sobie kondukt żałobny odprowadzający bliskiego do miejsca,które odwiedziłeś.Ktoś płacze, żałobnicy zadumani. Nie - na pewno nikt z nich nie myśli o wrażeniu jakie cmentarz będzie sprawiał na początku dwudziestego pierwszego wieku.

Trzeba odwiedzić skromną panią mieszkającą przy ulicy wychodzącej z rynku. Uważnie przyjrzeć się ludziom na zdjęciach. I znowu - kobieta idąca Swiętoduską do zakładu Hartwiga, nie mogła przypuszczać jakie poruszenie wywoła jej fotografia wśród ludzi, którzy ją odwiedzą letnim przedpołudniem w 2006 roku.

Kilka godzin temu wyjechaliśmy już z Krzeszowa.
17 lipca
Jakieś 4 godziny temu skończył się 21 dzień miesiąca tamuz. Żadne święto, dzien jak najbardziej powszedni. Chciałabym jednak, żeby dla kilku ośmio- dziesięciu latków, którzynas odwiedzili, był to dzień chociaż trochę wyróżniający się od codzienności. Chcę wierzyć, że takie słowa jak kirkut, cerkiew, dom rabina teraz będą miały dla nich jakieś odniesienie w przestrzeni ich środka świata.
16 lipca
niedziela, godz.23.25
Według Singera o tej porze: " Psy wyją do księzyca, pieją koguty, a pośród chmur drzemie sam Bóg." I jeszcze: "W tej części kraju w co drugiej wiosce znajduje się kościół,a w co dziesiątym domu - kapliczka." I jeszcze: "Dziewica w zardzewiałej aureoli trzyma w ramionach Jezusa, niemowlę żydowskiego cieśli Josła." Mistrz I.B.S. nie był w tych stronach kilkadziesiąt lat. Dziś Bóg nie usnąłby - festyn z przebojami disco jest zbyt głośny. Nie ma sensu dekorować kapliczki kwiatkami - każdy może kupiś specjalną antenę i mieć religijność w kilku odcieniach do wyboru. Zardzewiałe aureole nie odpowiadają standardom unijnym. Cała Polska dąży do nowoczesności. To ostatnia chwila, żeby dowiedzieć się, jak pachniała ulica Bóżnicza przed granicznym trzydziestym dziewiątym.
15 lipca
Godzina 23:30
Intensywność pobytu tutaj zachwyca. Byliśmy na krzeszowskim kirkucie. Przedzierając się przez zieleń, co jakiś czas natykaliśmy się na stojącą macewę. W doskonałym stanie płyty dawały nadzieję na to, że w głębi cmentarza znajdziemy jeszcze setki takich. Szkoda, że nie mogliśmy do nich dotrzeć. Przegraliśmy z naturą i taką dziwną cechą człowieka karzącą mu dbać tylko o to, co swoje. W żadnym wypadku nie o to, co sąsiadów, żydowskie.
14 lipca
Krzeszów. Jadąc do pierwszej miejscowości na naszej trasie zastanawiałam się, kto malował miasteczka Lubelszczyzny. Kurzątkowski? Na pewno Norblin. Sam Krzeszów bajkowy.
























wjeżdżam
wjeżdżam
zjeżdżam